KOBIETY CAPOTEGO, LAURENCE LEAMER
Smutek. Chyba takim słowem mogę określić uczucie po lekturze „Kobiet Capotego” Laurence’a Leamer’a.
Smutek wielowymiarowy, głęboki i przejmujący. Chciałabym dłużej pobyć z bohaterkami. Móc żyć chwilę w ich świecie. Podobnie jak sam autor, gdy pisze: „Dałbym wszystko, by móc spędzić z nimi trochę czasu.” Ale to się już nie uda. Tamte chwile pozostały tylko na kartach książek i w pamięci nielicznych, którzy jeszcze żyją.
Uczucie melancholii ogarnia mnie również z innego powodu. Czytając, miałam przed oczami wielki świat – Nowy Jork, Los Angeles, Paryż, Lazurowe Wybrzeże. Widziałam piękne przyjęcia, bogactwo, domy zapierające dech, stroje Haute Couture. Ale na pierwszym planie wcale nie to wybrzmiewa najbardziej. Bohaterem jest samotność: kobiet, które próbują za wszelką cenę być na szczycie, ale zapominają o sobie oraz Trumana Capotego ukazującego się nam w odsłonie wyrafinowanego, zimnego pisarza, dążącego do sławy za wszelką cenę.
Książka nie jest zwykłą biografią autora „Śniadania u Tiffaniego”. Poprzez pryzmat historii „przyjaciółek”, poznajemy jego samego, ale to nie on jest tu postacią numer jeden. Mam wrażenie, że Leamer nie zamierzał zapisać kart historią Trumana. Tutaj rolę odgrywają „jego łabędzice”. Poznajemy: Barbarę „Babe” Paley, Glorię Guinness, Slim Keith, Pamelę Harriman, C.Z.Guest, Lee Radziwiłl, Marellę Agnelli. Obok nich pojawia się cała plejada gwiazd znanych z bogatego świata kultury. Istna crème de la crème amerykańskiej i europejskiej elity. Mnóstwo nazwisk, miejsc, opowieści. Z każdą z łabędzic przechodzimy na kolejny poziom, w którym pojawia się tytułowy pisarz. Swoim czarem i ekstrawagancją szybko podbijał serca kobiet (choć nie tylko). Zaprzyjaźniał się z nimi, wykorzystywał oraz korzystał z wszelkich przywilejów, by w ostatecznym rozrachunku porzucić na rzecz sławy.
Pisał największą swą powieść, arcydzieło. Pracował na nią kilkanaście lat i… nie dokończył. „Wysłuchane modlitwy” wywołały skandal zanim powstały, rozbudziły gniew, gdy we fragmentach publikowane były w jednym z czasopism i pozostawiły niesmak wśród kobiet w nim opisanych. Te, które otoczyły go zrozumieniem zostały rozłożone na części pierwsze.
Dziś Laurence Leamer pokazuje nam nie tylko łabędzice, ale i bardzo samotnego Capotego. Pomimo uśmiechu, szaleństw, zabawy nie umiał radzić sobie z uczuciami. Jego dzieciństwo nie było łatwe, ale życie dorosłe nie wynagrodziło mu chyba tych wczesnych lat. Zdobywał uznanie, by za chwilę popaść w niełaskę. Opuszczony przez „swoje kobiety”, umarł w bólu fizycznych i duchowym.
Pozostawił jednak literaturę, która zachwyca. „Inne glosy, inne ściany”, „Śniadanie u Tiffaniego”, „Z zimną krwią”. Każda inna, wyjątkowa.
Podobnie jak książka „Kobiety Capotego”, która stara się wciągnąć czytelnika do tego zapomnianego świata. Autor bardzo sprawnie go opisuje i wprowadza nowe postacie. Nie czujemy się zagubieni. Wchodzimy w niego i pojawiają się w nas coraz to żywsze uczucia. I tak, jak pisałam na początku – pozostajemy sami ze smutkiem i współczuciem. Ten świat z pierwszych stron magazynów wcale nie jest taki kolorowy…
Dziękujemy za książkę Wydawnictwu ZNAK LITERANOVA
2023