Recenzje przy espresso

APETYT NA… PARYŻ?

Miałam usiąść tylko na chwilkę. Przyjrzeć się książce, którą otrzymałam od Wydawnictwa Próby. Zawsze tak robię – łapie z nią kontakt, dotykam papier, przeglądam. Ale nic z tego. Apetyt wzrastał z każdą kolejną stroną. Wciągnęło mnie.

„Między posiłkami. Apetyt na Paryż” jest niezwykle barwną i smakowitą propozycją. Czytamy wspomnienia autora z jego życia we francuskiej stolicy. Początkowo w latach 20-tych, później w czasie II wojny Światowej jako korespondent The New Yorkera, z którym był związany całe życie. Miłość do Paryża była równie wielka jak miłość do jedzenia i uciech dnia codziennego. To jednak nie jest książka kulinarna, jakby wskazywał tytuł. Choć trzeba przyznać, że odwołań do jedzenia jest wiele. Czytając ją, stawałam się coraz bardziej głodna. Już miałam ochotę kupić bilet do Paryża i pochodzić troszkę po restauracjach. Ale niestety, większości opisywanych już nie ma.

Gdy czytałam, miałam wrażenie, jakby autor pisał ją dziś. Odwołuje się do dobrych, pięknych lat prawdziwej sztuki gastronomicznej, która już wg niego zginęła. Przytacza swoje wspomnienia z lat szalonych 20-tych i konfrontuje je z późniejszymi pobytami.

„To, co brałem za złoty wiek, w gruncie rzeczy było końcówką wieku srebrnego.” – czytamy.

Wielokrotnie sprawdzałam – czy aby na pewno ta książka miała swoją premierę w 1962 roku? Czy teraz też nie moglibyśmy powiedzieć podobnie? Ja wspominam Paryż lat 90 – tych z nostalgią, nasz autor przechodzi do swoich młodzieńczych lat. Co napisałby dzisiaj? Czy zjadłby dobry posiłek?

Lieblingowi nawet nie chodzi o samą potrawę. Nie tylko walory zapachowe, smakowe, ale cały entourage, który się z nim wiąże. Książka obfituje w opisy ludzi tworzących owe restauracje. To właśnie ich zamiłowanie i pasja rodziły potrawy Francji. Brak konkretnych osób stawało się przysłowiowym „gwoździem do trumny” końca kulinarnego biznesu. Opowieść o znajomych pozwala mu na subiektywne wrażenie oraz odczucia, których tutaj nie brakuje. Wszystko oczywiście z odrobiną wina i dobrego jedzenia (no dobrze – nie odrobiną😊).

Mamy tu także miłość do… miłości. Kobiet również znajdziemy trochę. Jednym z moich ulubionych cytatów pozostanie:

„Kobiety nie znoszą, kiedy się je zestawia z przyjemnością, takie myślenie mają za dowód męskiego szowinizmu. Chcą, żeby je traktować poważnie, jak pył radioaktywny.”

Autor ma pełną swobodę w tworzeniu. Jego styl pisania jest lekki, zabawny, osobisty. Widać, jaką przyjemność sprawia mu każde słowo. To nie jest wydumana książka biograficzna, a pełna życia opowieść, do której chętnie byśmy wskoczyli.

Jak napisała tłumaczka lektury – Anna Arno:

„Tematem jego książki jest w gruncie rzeczy pragnienie i joie de vivre w chwilach jego spełnienia.”

Jest jeszcze jedna rzecz zasługują ca na uwagę. Sama forma wydania. Kocham wręcz książki, które nie przytłaczają rozmiarami i nie krzyczą kolorami. Tą lekturę każdy z Was może zabrać do torebki na weekendowy wypad za miasto czy też kawę na mieście. Minimalizm okładki jest doskonała zachęta na bogactwo treści w jej środku.

Bon Appétit!

Wydawnictwo Próby

error: Content is protected !!