
RZYMSKA NOSTALGIA – OSTATNIE LATO W MIEŚCIE
Ostatnie lato w mieście jest niczym film. Czytałam i miałam przed oczami kadry z czarno-białego seansu wyświetlanego w starym kinie. Bohaterowie skąpani we włoskim słońcu żyją egzystencją wmieszaną w pulsujący rytm miasta.
„Rzym był naszym miastem, znosił naszą obecność i nas przygarniał…”
Wędrują, jedzą, siedzą, myślą. Kochają nieskrępowaną miłością. Czują wszelkimi zmysłami. Wśród tłumów są jednak bardzo samotni. Stają się jednymi z wielu. Ich obecność jest niezauważalna. Mogłoby ich nie być? Pytania o sens istnienia, bycie jednostki…
Gianfranco Calligarich doskonale uchwycił rzymską społeczność. Ten południowy rytm doby wyznaczony przez promienie słońca i blask księżyca. Kawiarnie, poeci, artyści. Kobiety pragnące więcej. Mężczyźni oddychający powietrzem przenikniętym alkoholem. Gdzieś w tym wszystkim zanikający świat. Jeszcze mocniej nieuchwytny, nieosiągalny. Campo de Fiori, Piazza Navona, Piazza del Popolo, Trinità dei Monti i… morze. Kilka miejsc. Kilka ważnych punktów na trasie sztuki, ale również (a może przede wszystkim) na drodze naszych bohaterów. Leo – pisarz będący uosobieniem poszukującego artysty i Arianna – młodziutka dziewczyna, która przypomina nieco Holly Golightly ze Śniadania u Tiffaniego. Ich związek jest przedziwną mieszanką. Niestety bez happy endu.
Książka ma niesamowitą moc. Niczym wspomniany na początku film przenosi nas w świat dawnych ideałów, pragnień, życia. Trochę jak Federico Fellini, dla którego kobiety były inspiracją, a morze znajdowało swoje miejsce w obrazach, tak i u Calligarich’a pojawią się te dwa motywy.
Autor świetnie rozpisuje dialogi, nakreśla postacie. Pozostawia jednak czytelnika ze smutkiem, nostalgią wypijaną z każdym łykiem espresso przy kawiarnianym stoliku. I ten tytuł – tak wymowny, realny…
Lektura dla tych, co pragną więcej…kochają mocniej…tęsknią intensywnie…
Dziękujemy Wydawnictwu Czarne
