CAŁE PIĘKNO ŚWIATA
Leonardo da Vinci mawiał: Piękno rzeczy śmiertelnych mija, lecz nie piękno sztuki. A czym jest piękno dla Patricka Bringley’a, autora harmonijnej w swym odbiorze książki Całe piękno świata? Niezwykłym spojrzeniem na dzieła sztuki. Niesamowitym odwzorowaniem ich symboliki. Odniesieniem do życia.
Publikacja ta, to opowieść, która zaskakuje. O ile osobiście nie lubię obyczajowych książek, to muszę przyznać, że w tym przypadku całkowicie mnie ona zachwyciła.
Przenosimy się do jednego z największych muzeów świata. Do miejsca, gdzie tysiące lat historii sztuki jest dla nas na wyciagnięcie ręki. Przechodzimy od sali do sali i mamy możliwość obcowania z wielkimi dziełami. Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku jest świątynią sztuki, do której trafia nasz bohater. Jego praca pokazuje jednak muzeum od innej strony.
Czy kiedykolwiek spoglądaliście na strażników bacznie przyglądających się naszym działaniom? Każdy nasz krok i ruch są bacznie przez nich obserwowany. Nikt i nic nie umknie ich uwadze. Czujne oczy wychwycą wszystko. My czasem przechodzimy koło nich obojętnie. Niekiedy pytamy się o drogę do konkretnej pracy. Czy zastanawialiście się jednak, o czym oni myślą? Jak wytrzymują swoje długie zmiany w pracy? Czy oglądane przez nich przez lata dzieła sztuki zbudzają w nich jeszcze jakieś emocje?
Autor książki pokazuje nam właśnie ten świat. Świat strażników, do którego sam trafia. Nie jest to praca marzeń – statyczna, mało płatna, bez większych wyzwań i możliwości awansu. A jednak są ludzie, którzy chcą tam pracować i spędzają w niej niekiedy całe życie.
Patrick pracował w MET dziesięć lat. Dekadę, w której na nowo uczył się żyć po stracie, w trakcie bólu żałoby. Dla niego sztuka miała stać się lekarstwem.
Rankiem jest cicho jak w kościele. Przychodzę na służbę prawie pół godziny przed otwarciem, kiedy nie ma żywej duszy, która by się do mnie odezwała. Jestem tylko ja i Rembrandt. Tylko ja i Botticelli. Tylko ja i te wirujące fantomy, które jestem w stanie uznać za cielesne.
Czyż nie jest to cudowne uczucie? Ja zapewne schowałabym się w paryskim Musée de Cluny, by chłonąć średniowieczne dzieła. Bringley natomiast ukochał sztukę dawnych mistrzów renesansu i baroku. To ona pozwoliła mu na pełną kontemplację. Jego spojrzenie na sztukę jest niezwykle świeże, nieskażone naukowym odbiorem i interpretacją. Parzył na obrazy z ufnością, otwartym sercem i umysłem. Chłonął je i szukała ukojenia. Piękna w jego opisach jest prawda i próba odniesienia danych dzieł do realnego, współczesnego mu życia. Historia choroby i śmierci jego brata splata się z tematyką obrazów. Niekiedy czytając książkę, przypominał mi się film Paryż może poczekać. Tam bohaterka wraca ze swym francuskim przyjacielem z Cannes do stolicy. Podróży tej towarzyszą odwiedzane muzea, kościoły, natura i smaki. Obrazy impresjonistycznych mistrzów przeplatają się z ich podróżą.
Bo trzeba powiedzieć, że lektura opowieści jest pełna uczuć, wrażeń, bicia serca. Zupełnie, jakby przenieść słowa Fiodora Dostojewskiego: Prawdziwa sztuka jest zawsze współczesna. Dla autora ona ma ogromne znaczenie i odwzorowanie w życiu. Pokazuje PIĘKNO życia i sztuki, która powinna być jej integralną częścią.
Urzekająca książka, którą każdy powinien przeczytać. By odkryć świat bogatej historii sztuki. By znaleźć w sobie siłę do pokonywania trudności. By odejść od codzienności i zanurzyć się w mistyczności.
Dla chętnych pogłębienia wiedzy polecamy album Wydawnictwa ARKADY – Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, o którym pisaliśmy w drugim numerze SZTUKI ZAPISANEJ.
Za książkę dziękujemy Wydawnictwu ARKADY