Filmowe/Teatralne recenzje

PHANTOM – LUBELSKA INTERPERTACJA LITERACKIEGO DZIEŁA LEROUX

Nie łatwo stworzyć dzieło wzorowane na pierwowzorze literackim, które weszło już do kanonu świadomości kulturowej. Nie pomaga w tym także jego późniejsze przełożenie na język musicalowy, a nawet filmowy. A jednak trzeba przyznać, że udało się lubelskim twórcom pokonać tą barierę. Zaproponowali widzom ucztę, dzięki której przenieśliśmy się do XIX-wiecznego Paryża.

Phantom na deskach Opery Lubelskiej (wcześniej Teatru Muzycznego) miał swa premierę w 2012 roku, a z każdym przedstawianiem otrzymywał owacje na stojąco. Na chwilę zniknął, by znów zawitać i zagościć (mamy nadzieję) na dłużej.

Twórcy na nowo zinterpretowali dzieło Gastona Leroux. Daniel Kustosik, który zajął się reżyserią połączyć musiał wiele aspektów. Maury Yeston twórca muzyki (pamiętamy go z broadwayowskiej wersji Nine z roku 1982 czy też Titanic‘a z 1997) stworzył innowacyjne dzieło. Libretto napisał Arthur Kopit – laureat Drama Desk Award, dwukrotny finalista Nagrody Pulitzera. Wzorując się na książce pozostawili główny wątek miłości upiora do młodziutkiej Christine Daae. Jednak poszczególne elementy są już trochę inaczej przedstawione z racji swego gatunku muzycznego. Tutaj bowiem nie mamy znanego musicalu Andrew Lloyd Webbera (pisaliśmy o nim tutaj: https://sztukazapisana.pl/upior-w-operze-andrew-lioyd-webber-i-paryska-opera/ ), który został przeniesiony także na medium filmowe np. 2004 w roku przez  Joel Schumacher.

W obecnym Phantomie otrzymaliśmy sporą dawkę opery z nutami musicalowymi. To jakże trudniejsze partie dla wykonawców. Z jednej strony swoboda i lekkość, z drugiej powaga. Lubelscy artyści (w tym Patryk Pawlak, Paulina Janczaruk, Jakub Gąska, Dorota Laskowiecka-Urban, Paweł Stanisław Wrona, Marcin Żychowski) poradzili sobie z tym wyzwaniem znakomicie. Soliści dopracowali swoje partie wokale do ostatnich nut. Części chóralne jednoczyły głosy. Musimy przyznać, że naprawdę było to wszystko bardzo dobrze zgrane. Co ważne, podczas całego spektaklu grała orkiestra na żywo. Uwierzcie, że niestety nie jest to normą na polskich scenach, a niezwykle istotną kwestią być powinno. Nic nie zastąpi dźwięku instrumentów, które są fizycznie tuż obok autorów. Dobrze współbrzmiąca orkiestra z wyważoną głośnością potrafi dopełnić całość. Tutaj nie przytłaczała, a bogactwo instrumentalne było idealnie zharmonizowane.

Na szczególną uwagę zasługuje najmłodszy wykonawca w partii Phantoma z lat dziecięcych. Daniel Markiewicz jest członkiem Chóru Dziecięco-Młodzieżowego Opery Lubelskiej. Jego barwa głosu oraz poprawność wykonawcza zaskoczyła słuchaczy. Swą dojrzałością artystyczną prezentuje młode pokolenie artystów, na których czeka wspaniała przyszłość muzyczna. Tego mu z całego serca życzymy.

Nie możemy zapomnieć o scenografii oraz kostiumach. Mariusz Napierała stworzył przestrzeń Opery paryskiej, która za pomocą światła przeistaczała się w poszczególne jej fragmenty. Ciekawym zaskoczeniem był spadający na scenę żyrandol. Całość świetnie skoordynowana. Kompozycja, kolory, ruch stanowiły czytelny przekaz.

Niewielka przestrzeń Opery Lubelskiej na ten wieczór przeniosła widzów w świat magicznego Paryża. Poczuć można było wszystkimi zmysłami historię miłości (nie tylko rodzącą się pomiędzy Upiorem a Christine), ale także miłości rodzicielskiej między ojcem a synem. Niekiedy na twarzach widzów pojawiał się uśmiech czy też zaskoczenie. W końcowej jednak scenie łezka w oku na pewno zakręciła się niejednej osobie.

Phantom na nowo rozbudził serca i wyobraźnię. Tak właśnie powinna działać Opera.


Dziękujemy za możliwość obejrzenia PHANTOMA Operze Lubelskiej.

Zdjęcia z archiwum OPERA LUBELSKA

error: Content is protected !!